Takie cudeńko - zdjęcie dzięki AleDobre
poniedziałek, 17 grudnia 2012
Jak to było z tym wałkiem?
Gdy wprowadziliśmy się we wrześniu do Bielska, trwał u mnie okres posuchy. Brak podstawowych produktów do kreatywnego tworzenia słodkości dawał się we znaki - wałek, tarka (której w dalszym ciągu nie mam), PIEKARNIK (Mamma Mia!!) i inne przybory, które, no nie czarujmy się - są potrzebne. Próbowałam sobie radzić (trochę jak w epoce kamienia łupanego) jak mogłam. Nawet pewnego razu gdy chciałam zrobić danie na bazie ciasta francuskiego (kiedy już dorobiłam się piekarnika), wałkowałam je... słoikiem. Tylko raz. Gdy wyślizgnął mi się z ręki i o mało nie stłukł, porzuciłam szybko tę wspaniałą ideę. Od razu zasiadłam do komputera i nie myśląc wiele zamówiłam sobie wałek. Nie taki byle jaki, drewniany, a ze stali nierdzewnej proszę Państwa! Producent rekomenduje: Wałek jest trwały, solidny i niezastąpiony! A to wszystko w zawrotnej cenie, uwaga! 25,50 zł! Długo się nie zastanawiałam, Sito zatwierdził wybór czerwoną pieczątką. I oto po kilku dniach zjawia się długo wyczekiwany wałek wraz z Panem Kurierem. Sitowa, jakżeby inaczej, do dzieła. Och, wspaniale się nim wałkowało, do czasu gdy po kilku dniach nie zaczęły odpadać rączki - Ojjj, producent zapomniał w opisie wspomnieć iż wałek posiada taki bajer jak wyjmowane rączki? Dobra, nie ma co narzekać. Rączki z powrotem -bach, bach, jedziemy dalej. Jednak gdy ma się do zrobienia kilkaset pierników, sytuacja z wypadającą rączką w końcu wyprowadzi człowieka z równowagi. Może i jakoś bym to przeżyła, jednak gdy robiłam bratu tort parapetówkowy w kształcie domu, a mój rewelacyjny i niezastąpiony wałek (producent rekomenduje) zabrudził mi całą masę plastyczną, to z nostalgią pomyślałam o słoiku.
No i znów przyszedł czas na drastyczne zmiany w postaci wymiany wałka na lepszy model. Jak wspaniale złożyło się, iż nadchodzi gwiazdka! Rozpłynęłam się wręcz w euforii, gdy zobaczyłam wałek Kaisera w promocji. Na szczęście mój Sito okazał się przedsiębiorczym człowiekiem - poprosił wspaniałych Państwa Otisów o ''trzy grosze na wałek'' i tak oto przyszło po dniach kilku moje cudeńko wspaniałe (oczywiście wersja oficjalna przyjmuje, iż dowiaduję się o prezencie w Wigilię i jestem bardzo zaskoczona :). Och, jak to wałkuje!! Cudo, po prostu. Bardzo łatwy do czyszczenia (wystarczy przetrzeć wilgotną szmatką i gotowe), poręczny, rączki nie wypadają (póki co;) Oby tylko wytrzymał długo, bo przede mną jeszcze ponad tysiąc pierników do upieczenia na umowę. Myślę, że sobie poradzi:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz